Oto dwadzieścia dwie chwytliwe i bardzo zróżnicowane – pod tym względem można na mnie zawsze liczyć – piosenki na koniec roku. Czekają tu na Was między innymi takie atrakcje jak:
- chlorek sentymentalionu skroplony do postaci sierpniowej piosenki;
- kuszące seniority na bezpruderyjnych wakacjach;
- Murzyni, którzy właśnie się skradają, żeby zrobić śpiącemu kuku;
- wzruszająca hiszpańska ballada o synu Księżyca;
- przebój lata 1996;
- znakomity, choć bardzo wierny cover Suzanne Cohena;
- jedyna naprawdę dobra piosenka z najnowszej, rzekomo rewelacyjnej płyty Beyoncé pt. Lemonade (jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca?);
- jedyna naprawdę dobra piosenka z najnowszego albumu Birds Of Tokyo (słabo, panowie, słabo);
- etiopska era mela mela;
- crossover „Barki” z kształtną czerwoną sukienką;
- Houellebecq po polsku.
Cała playlista kryje się tutaj.
a czy slyszales juz o nowym nurcie muzycznym rock polo? ; )
Dobre, chociaż Braci Figo Fagot nie przebija. Czy mnie się wydaje, czy tam słychać nuty Hey Jude?