Lubię przyrządzać i konsumować pierogi. Niestety, ich przygotowanie – w przeciwieństwie do zjedzenia – zajmuje sporo czasu.
Problemu nie stanowi bynajmniej wyrobienie ciasta, które nie przysparza mi (już nie…) więcej trudności niż ciasto do pizzy. Żmudna część przepisu wiąże się natomiast z wykrawaniem kółek, zalepianiem farszu, i iterowaniem skrawków.
Co prawda sprawdziłem kiedyś na stoperze, że przygotowanie porcji dwudziestu pierogów zajmuje mi równą godzinę – od wyciągnięcia patelni do nałożenia parującego finalnego wyrobu na talerz. To niby nie aż tak długo, jednak spędzam tę godzinę na najwyższych kulinarnych obrotach. A potem czeka mnie jeszcze intensywne zmywanie, no i czyszczenie blatu.
Tymczasem Tomasz Strzelczyk, twórca znakomitego serialu o gotowaniu Oddaszfartucha (najlepszy znany mi tego typu kanał na YouTube), przedstawił niedawno sensacyjne odkrycie: pierogi w wersji rolowanej. Przetestowałem pomysł kilka dni temu. Potrawa rzeczywiście jest wygodniejsza w przygotowaniu. I zgodnie z oczekiwaniami smakuje obłędnie.
Takie podejście do pierogów przypomina swoją drogą beyti, turecki smakołyk pokropiony sosem pomidorowym. Konstantynopolczycy zawijają mięso w lawasz, my w prosty, mączno-jajeczny placek, ale mam wrażenie, że serca obu dań biją blisko siebie. W Oslo pyszne beyti zjeść można w La Villa, niepozornej restauracji na Grønlandzie.
Swoja drogą, noszę się z zamiarem przygotowania przeglądu najciekawszych lokali gastronomicznych w stolicy Norwegii – jednak to temat na inną notkę.