Dyskutują: Stanisław Krawczyk i Borys Jagielski
Nawet jeśli afirmujemy problematyczny podział literatury na "popularną" i "wysoką", natychmiast trzeba zaznaczyć, że również i ta druga służy do czytania "dla przyjemności". Z tego oczywistego spostrzeżenia płynie mniej oczywisty wniosek — o literaturze wysokiej wolno dyskutować z punktu widzenia zwykłego czytelnika. Zwykłego, a więc takiego, którego bardziej interesuje, czy dany tytuł dobrze się czytało, aniżeli jaką teorię literatury najlepiej ilustruje, jak wpisuje się w swoją epokę i jaki jest jego stosunek do innych kanonicznych dzieł. Bo przecież "wysoka" literatura posiada także wymiar beletrystyczny. A beletrystykę ocenia się pod kątem pomysłu, fabuł, przekonywających postaci, zapadających w pamięci scen, tempa, klimatu, zwrotów akcji, dialogów, stylu. Podchodzenie na kolanach nie jest wymagane. Oczywiście, wielka literatura nie staje się wielką bez powodu, i zalety z reguły będą przewyższały wady. Mimo wszystko jednak, jeśli coś nam się nie spodoba, można śmiało wytknąć to palcem bez oglądania się na rzesze zawodowych krytyków. I odwrotnie: chwalić też zawsze należy po swojemu. W końcu każdy z nas szuka w literaturze czegoś innego.
Rozmawiamy o książkach. Tych głównonurtowych, tych kanonicznych, tych głośnych, tych uznanych, i to wcale niekoniecznie z ostatniego półwiecza. Rozmawiamy na luzie, choć czasem pozwalamy sobie również popaść w bardziej zaawansowany dyskurs.
Tego rodzaju dyskusje o wytworach kultury najlepiej czyta się po uprzednim zapoznaniu się z danym utworem. Zdajemy sobie zatem sprawę, że nasze wymiany poglądów są adresowane przede wszystkim do osób, które daną książkę znają i mogą skonfrontować swoje opinie z naszymi. Niemniej nie musi to wcale oznaczać, że nigdy nie zdołamy nikogo skłonić do sięgnięcia po pisarza z przysłowiowej górnej półki. Im więcej takich zachęconych, tym lepiej.
STASZEK: Chyba pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy podczas lektury, było pierwsze dwadzieścia stron. Gdyby to sprowadzić do poziomu samych zdarzeń, mielibyśmy do czynienia z iście beletrystyczną konwencją fabularną: protagonista utworu odnajduje martwego szczura, potem pojawiają się następne, w kolejnych dniach ich liczba idzie w setki, później w tysiące. W końcu epidemia wśród zwierząt gwałtownie ustaje, ale tylko po to, aby za cel obrać sobie ludzi. Potem jednak narrator w kilku miejscach odchodzi od takiego sposobu opowiadania, zatrzymując się czasami na opisach, a co ważniejsze — na dialogach i przemyśleniach postaci. Bardziej od przyrody interesują go przy tym ludzie i ich dzieła. "Dżuma" odchodzi zatem od typowych struktur literatury popularnej a spowolnienia akcji pozwalają pogłębić tło zdarzeń, ba! — wysunąć je nawet na pierwszy plan.
Tyle tytułem wstępu. Od razu powiem, że powieść Camusa czytało mi się nieźle, choć kontrast między momentami "beletrystycznymi" a retardacjami był dość znaczny i niekiedy nieco przeszkadzał. A jak u ciebie?
BORYS: Anegdota głosi, że pewien uczeń, zapytany, o czym tak właściwie jest "Dżuma", odpowiedział: "to książka o problemach służby zdrowia w czasie epidemii". Zakładając, że anegdota jest prawdziwa — w końcu kroniki szkolne notują nie takie kwiatki — i zakładając, że rzeczony uczeń spróbował być złośliwy, muszę powiedzieć, że doskonale go rozumiem. Tylko że ja powiedziałbym nie "książka", a "kiepska książka"…
Tak jak i ty od razu więc określę swoje stanowisko: Mnie powieść Camusa się nie podobała, ani jako dzieło beletrystyczne, ani jako metaforyczne. Owszem, pierwsze dwadzieścia stron było fajne i pozytywnie kojarzyło mi się z "Epidemią" bądź "Bastionem". Autorowi nieźle udało się sportretować przysłowiową ciszę przed burzą; wiszące nad miastem zagrożenie pomorem, którego my jako czytelnicy jesteśmy świadomi, ale o którym mieszkańcy Oranu niczego nie wiedzą. Niestety, według mnie to pierwsza i ostatnia zaleta "Dżumy", bo potem warstwa beletrystyczna wyparowuje i zamienia się w metaforę. Oczywiście, niczego innego się nie spodziewałem, wiedziałem przecież, że nie trzymam w ręku thrillera medycznego. Rzecz w tym, że owa Camusowa metafora ani trochę do mnie nie przemówiła. …
Czytaj dalej Dyskusja literacka: „Dżuma” (Albert Camus)