W pierwszej połowie 2007 r. podjąłem dwie doskonałe decyzje. Na mocy tej chronologicznie późniejszej, z mojego ówczesnego mieszkania zniknął telewizor. Początkowo nie przypuszczałem, że banicja będzie permanentna. Otóż chodziło mi najpierw tylko o to, by spontaniczne pstrykanie po kanałach nie kradło czasu, jaki po powrocie z pracy musiałem poświęcać na żmudną naukę do egzaminu z nudnego przedmiotu. Egzamin zdałem, ale na przynoszenie telewizora z komórki nie miałem ochoty. Urządzenie zawitało z powrotem do mieszkania dopiero wiele miesięcy póżniej, lecz zdegradowane do roli odbiornika sygnału z odtwarzacza DVD (a potem także i z konsoli). Natomiast telewizji już od blisko pięciu lat nie oglądam w ogóle ("w ogóle" oznacza, iż telewizor nie jest podłączony do gniazdka antenowego).
Słucham za to radia. O dziwo, polskiego, co dobitnie świadczy, że w sensie kulturowo-językowym wciąż bliżej mi do Polski niż do Norwegii. Odbiornik wi-fi brzęczy cały czas, choć przez 95% czasu słucham go pasywnie i pobocznie (oto wielka przewaga radia nad telewizją!). Percepcję wytężam tylko przy najciekawszych audycjach, których subiektywny przegląd przedstawiam poniżej. Zastrzegam od razu, że audycje (z dwoma wyjątkami) pochodzą z ramówek czterech najlepiej znanych mi stacji: Jedynki, Trójki, RMF Classic i TOK FM. Niezłą muzykę puszczają też w Czwórce (ukłon dla Misiołaka, który swojego czasu naprowadził mnie na najbardziej młodzieżowy kanał Polskiego Radia), ale nie znam tam żadnych "konkretnych", godnych polecenia programów. …
Czytaj dalej Wszystko, co trzeba mi wiedzieć