„Czy będę Polaków kochać?”

1 sierpnia 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie. Niewinni cywile, uwięzieni w oblężonym przez niemieckie wojska mieście, szybko zaczęli cierpieć głód. Sytuacja stała się szczególnie dramatyczna w ubogiej dzielnicy Wola. Narastające ryzyko katastrofy humanitarnej skłoniło grupę oficerów Wehrmahtu do zorganizowania wielkiej operacji pomocowej. Prawdopodobnie powodowało nimi zwykłe ludzkie współczucie, choć nieżyczliwi sugerują, że chodziło o wypromowanie wizerunku niemieckiej armii. Tak czy owak, pod wiadukt na ulicy Wolskiej żołnierze Fuhrera spędzili kilka tysięcy świń i krów z podmiejskich gospodarstw. Ich masowe zarżnięcie i przekazanie mięsa warszawiakom przeszło do kronik wojennych pod ironiczną nazwą Rzezi Woli.

Nie wykluczam, że powyższą karykaturę wyciosałem jeszcze grubiej niż francuscy satyrycy z Charlie Hebdo swoje wulgarne rysunki; chciałem tam jednak zawrzeć zawoalowaną krytykę pewnych trendów w polskiej polityce historycznej. Nie wyszło? Trudno. Przyjmijmy więc, że z okazji niedawnej premiery serialowej ekranizacji Człowieka z Wysokiego Zamku snuję sobie rozważania, jak w oficjalnej (i jedynej) wersji wyglądałby pewien fakt dziejowy, gdyby Drugą Wojnę Światową wygrali Niemcy. O prawdziwej Rzezi Woli przeczytamy natomiast w książce Piotra Gursztyna wydanej w minionym roku nakładem wydawnictwa Demart.

Moją recenzję opublikował dzisiaj Histmag.org. Zaznaczam jednak, że redakcja poczyniła w niej spore zmiany stylistyczne, które zupełnie mi się nie podobają. Na przykład mój lead wyglądał pierwotnie tak:

„Wola” to piękna nazwa dla dzielnicy. „Wola” to także pojęcie mocno splątane z ideologią nazistowską. Rozchichotana historia wytyczyła tu symboliczną trajektorię. Leni Riefenstahl nakręciła swój niesławny film propagandowy „Triumf woli” na zjeździe NSDAP we wrześniu 1934 r. Prawie dokładnie dziesięć lat później niemiecka Wille bezlitośnie zamordowała Wolę polską.

…a zamieniono go na:

„Wola” to nie tylko piękna nazwa dla dzielnicy, ale także pojęcie mocno związane z ideologią nazistowską. W połowie lat 30. Leni Riefenstahl nakręciła swój niesławny film propagandowy „Triumf woli” na zjeździe NSDAP w Norymberdze. Prawie dokładnie dziesięć lat później dokonała się masakra w Warszawie.

Oceńcie sami.

Wycięto poza tym cały akapit, w którym formułuję pewien kontrowersyjny, ale istotny zarzut wobec książki:

Swoją drogą podejrzewam, że karty Rzezi Woli siłą rzeczy usiane są drobną nieprawdą. Nie neguję bynajmniej, że Niemcy dopuścili się w Warszawie okropieństw i okrucieństw i że ocalali zdawali swe relacje w dobrej wierze. Ludzka percepcja oraz pamięć są jednak ułomne; wiadomo, iż zeznania świadków, nawet jeśli składane uczciwie, nigdy nie pokrywają się w stu procentach z prawdą, a naznaczone traumą mogą od niej znacząco odbiegać, tym bardziej, jeśli od opisywanych zdarzeń minęło wiele lat. Natrafiając raz za razem na wyliczanki detali dotyczących kolejnych egzekucji – do kogo i ile razy Niemcy strzelali, gdzie trafiały kule, kto pod kim leżał, kto się gdzie odczołgiwał itd. – powątpiewałem, że to wszystko wyglądało dokładnie tak jak przedstawiono. Gursztyn, szatkując relacje na kawałki i sklejając je następnie własnymi słowami, sugeruje między wierszami, że opisywane zdarzenia są prawdziwe w każdym szczególe. Lepiej już byłoby przytoczyć zeznania in extenso bez autorskiej narracji.

Tak czy owak, „oficjalna” wersja tekstu po wsze czasy będzie dostępna tutaj.

Autor: Borys

Nauczyciel z Oslo. Bloguję na https://blogrys.wordpress.com

3 myśli na temat “„Czy będę Polaków kochać?””

  1. Nie jestesm pewien, czy Niemcy kryliby sie z Rzezia Woli. Czytajac (w zwiazku z „praca”) rozne propagandowki III Rzeszowe raczej spodziewalbym sie mowienia niezawsze wprost, ale nie zaprzeczania. Cos w stylu: w trakcie walk sluzby porzadkowe pacyfikowaly bandytow i terrorystow (w tym, o zgrozo, kobiety i dzieci – co za zbrodniarze z tych Polakow, no ale czego sie spodziewac po narodzie, ktory mordowal nas Niemcow od samego poczatku swego istnienia). W trakcie akcji zginelo tyle to i tyle bandytow, bandytek i bandyciatek.

  2. Pewnie masz rację. W podświadomości siedział mi chyba „Fatherland”. Tam jest taki motyw, że po zwycięstwie nazistowskich Niemiec Holokaust staje się skrzętnie ukrywaną tajemnicą państwową, bo władze nie chcą bulwersować opinii publicznej. W gruncie rzeczy, czy niemieccy cywile wiedzieli, co wyprawia się w okupowanej Polsce?

  3. Bylo embbargo na zdjecia i listy z opisami tego, co sie dzialo, ale tez byl to czas wojny i wtedy zawsze pilnowano tajemnic. Wazne jest natomiast to, ze w praktyce wszyscy wiedzieli o holokauscie: obozy byly prawie wszedzie i wlasciwie caly czas wysylano z nich ludzi do fabryk. To zreszta jest jednym z powodow, dla ktorych Fatherland mnie nieprzekonal: Niemcy dobrze wiedzieli o tym, co sie dzialo. Tajemnica byli weterani i kaleki wojenne, ale holokaust, podobnie jak wczesniejsze usmiercanie chorych, bylo tajemnica poliszynela. Drugim powodoem odnosnie Fatherland bylo zachowanie Kennedy’ego: jemu by to nie przeszkadzalo…
    W ogole warto pamietac, ze dla Niemcow zbrodnie na wschodzie byly konsekwencja systematycznie prowadzonej edukacji tlumaczacej, ze wschod, to brud, balagan i trzeba go ucywilizowac. Tam mozna bylo przekraczac granice czlowieczenstwa, bo mialo sie do czynienia z dzikimi. Tak jak w Afryce, tak i na wschodzie.

Możliwość komentowania jest wyłączona.