1888

Recenzja From Hell (Prosto z piekła)
Alana Moore’a i Eddiego Campbella



Z okazji swego trzydziestolecia Totmes III kazał wznieść (…) pamiątkowe obeliski. (…) Skończyło się na sześciu: dwóch w Świątyni Karnaku, dwóch nieopodal Deir el-Bahari i dwóch obok Świątyni Ra w Heliopolis. (…) Żaden z pomników faraona nie stoi dziś tam, gdzie stał pierwotnie. Dwa przepadły. Czubek trzeciego znajduje się w Stambule na cokole poświęconym Teodozjuszowi Wielkiemu. Czwarty przewieziono do Rzymu, gdzie zdobi Plac Laterański. Dwa pozostałe obeliski trafiły za sprawą cesarza Tyberiusza do Aleksandrii, a Arabowie nazwali je potem Igłami Kleopatry, choć nie miały oczywiście nic wspólnego z piękną, uwodzicielską królową Egiptu. Władca egipski Muhammad Ali oddał jeden z nich rządowi angielskiemu; zabytek stoi teraz nad Tamizą, poczerniały od londyńskiego smogu. Drugi popłynął do Nowego Jorku. Owe cztery wielkie kamienne słupy wychwalają tym sposobem „zdobywcę świata” Totmesa III w czterech stolicach starego i nowego świata, wypełniając po upływie tysiącleci życzenie faraona, by „jego imię zachowane zostało na wieczność wieczności”.

— Carl Grimberg, „Życie i historia ludzi” (tom 1)

Wybitny szwedzki historyk Carl Grimberg w swym magnum opus pominął zupełnie rolę okultyzmu w kształtowaniu się dziejów świata. Nie wspomniał na przykład, że londyński obelisk stanowi ważny element wolnomularskiej psychogeografii rejonu. Właśnie z tego powodu doktor William Gull pokazał go Netleyowi podczas całodniowej wyprawy po mieście latem 1888 r. Niedługo potem ofiarą Kuby Rozpruwacza padła prostytutka. Pierwsza z pięciu.

Czytaj dalej „1888”

Ko*iksy, cz. 2


Po Czarnej dziurze i Mausie przyszła pora na zmierzenie się z legendą. Odczekałem swoje w bibliotecznej kolejce i sięgnąłem wreszcie po Strażników, bodajże najsłynniejszy komiks ostatniego ćwierćwiecza. W ten oto sposób nastał sądny dzień dla całokształtu gatunku: znalazłszy się o krok od krawędzi złowrogo gulgocących odmętów mojego gustu, całokształt ów został zagrożony ostatecznym i nieodwracalnym strąceniem w otchłań… ale mógł też otrzymać jeszcze jedną szansę, w jego kierunku mogła jeszcze zostać wyciągnięta surowa, lecz sprawiedliwa dłoń.

Czytaj dalej „Ko*iksy, cz. 2”

Ko*iksy, cz. 1

Nie lubię komiksów. Tak w ogóle, tak po prostu. Ani tych humorystycznych, ani tych dramatycznych, określanych nierzadko mianem "powieści graficznych". Uważam, że jest to miałki rodzaj literatury (jeżeli w ogóle komiksy wolno do literatury zaliczyć), miałki na wszystkich możliwych poziomach: i fabularnym, i psychologicznym, i dialogowym. Komiksowe medium zresztą od początku wydaje się stać na przegranej pozycji. Ile narracyjnej głębi da się wydobyć z kombinacji kolorowych obrazków z krótkimi wypowiedziami wrzucanymi w dymki? Podczas gdy pisarze mają możliwość operowania całym bogactwem języka literackiego ze wszystkimi jego niuansami, podczas gdy reżyserzy mogą posługiwać się obrazem w sposób płynny i korzystać ze zróżnicowanego repertuaru zabiegów wizualnych, twórcy komiksów stoją gdzieś pomiędzy tymi dwoma światami, nie mogąc tak naprawdę dosięgnąć ani jednego, ani drugiego.

Gdy byłem mały, oczywiście czytałem komiksy — "Kaczory Donaldy", "Asteriksy", "Tytusy", "Kajka i Kokosze". Potem z nich wyrosłem. Z komiksami "poważnymi", przeznaczonymi dla dorosłych zetknąłem się kilka razy… i to mi wystarczyło. Ze szczątkowych informacji i pojedynczych przesłanek potrafiłem wyrobić sobie negatywne zdanie na ich temat. Zdanie, nazwijmy rzecz po imieniu, trafne. Jako że ze swoją opinią nigdy się nie kryłem i otwarcie głosiłem bezwzględną wyższość literatury tradycyjnej nad komiksami, szybko trafiłem na oponenta w postaci Mateusza, znanego w mazowieckich kręgach apologety i kolekcjonera "dymkowych" opowieści. Mateusz z uporem godnym lepszej sprawy przy każdej okazji zapytywał mnie: "Skąd możesz wiedzieć, że nie lubisz, skoro nie czytałeś tych najlepszych?". Na rzucenie rękawicy nie musiałem długo czekać.

Mateusz zaproponował mi oto, bym zapoznał się z trzema tytułami stanowiącymi ukoronowanie dokonań trzech różnych podgatunków: komiksu psychologiczno-obyczajowego, komiksu biograficzno-historycznego oraz komiksu superbohatersko-sensacyjnego. Przyjąłem wyzwanie, spodziewając się wyłącznie pozyskania dodatkowych argumentów przemawiających za bylejakością "powieści graficznych". …

Czytaj dalej „Ko*iksy, cz. 1”