Każdy znajdzie tu coś dla siebie: poprock, łagodne afrotechno, soundtrack filmowy, poezja śpiewana, R&B, elektronika, jazz, hip-hop, reggae.
Dawes: We’re All Gonna Die. Poprock wciągający za uszy. Okej, wszyscy umrzemy, ale posłuchajmy najpierw Dawesa.
Mark Ernestus’ Ndagga Rhythm Force: Yermande. Znawcy mówią, że tak będzie brzmiała muzyka niedalekiej przyszłości. Łagodne techno nasycone afrykańskimi, plemiennymi rytmami, z zaśpiewami w języku niezrozumiałym dla Europejczyka. Jak znalazł na cyberpunkową sesję.
Różni wykonawcy: The Breakfast Club OST. Przede wszystkim nieśmiertelne Don’t You (Forget About Me). Reszta płyta dzielnie sekunduje Prostym Umysłom w podawaniu słuchaczowi dożylnej dawki licealnej melancholii. Oczywiście, warto też odświeżyć sobie cały film Johna Hughesa znany u nas pod tytułem Klub winowajców
Andrzej Wawrzyniak i Michał Wiśniewski: Sweterek, część 1. Dajcie Wiśniewskiemu szansę. To nie kolejna płyta Ich Troje, tylko poezja śpiewana. Do poziomu Kofty czy Osieckiej oczywiście sporo brakuje, ale nie jest źle.
The Internet: Ego Death. Jeżeli tak brzmi R&B, to ja poproszę o więcej! Nie zrażajcie się wulgaryzmem w pierwszej sekundzie.
Atelje: Meditation. Abstrakcyjny obraz dźwiękiem malowany. Zawartość w stu procentach zgodna z okładką albumu. Łagodna, pomysłowa elektronika, w sam raz na wrzucenie luzu.
OC Jazz Collective: Chronology. Hołd jazzowy złożony legendarnemu jRPG-owi pt. Chrono Trigger. Jeżeli nie lubisz, jeżeli nie grałeś, jeżeli nie wiesz, co to są jRPG – nic nie szkodzi. Posłuchaj po prostu fajnego jazzu.
Swet Shop Boys: Cashmere. Pierwszy album Chłopaków Ze Sweatshopu, czyli z fabryki ulokowanej w kraju Trzeciego Świata, w której w urągających ludzkiej godności warunkach produkuje się tanie ubrania eksportowane do zachodnich sieciówek – nie mylić z zamożnymi Chłopakami Ze Sklepu Ze Zwierzętami – był jednym z najciekawszych debiutów hip-hopowych minionego roku. SSB nie wstydzą się swoich korzeni: Heems jest amerykańskim Hindusem, a Riz MC pakistańskim Brytyjczykiem. Zaczynają od słów „Inszallah, maszallah, ale lepiej nie masza-lo [= martial law = stan wojenny]”, a potem robi się coraz lepiej.
Linton Kwesi Johnson: Independant Intavenshan. Dwie i pół godziny poezji dubowej śpiewanej (tudzież melodeklamowanej) w rytmie reggae. Johnson jest jak dotąd jedynym czarnoskórym poetą, którego wiersze opublikowano w serii Penguin Modern Classics.