„[Serialowi] fani odznaczają się skłonnością do dziwnie dosłownych układów. Produkt jest tym, czym jest; może być tylko tym. Stąd właśnie wzięło się pisemne zażalenie na ósmy sezon Gry o tron, który rzekomo „wydawał się jakiś inny”. Uświadamia nam to, do jakiego stopnia fan uzależnił się od zgodności między wytworem popkultury a opisem produktu. (…)
Należy porzucić figurę wiecznie niezadowolonego fana. Zamiast postrzegać teksty kultury jako wzmacniające i dopełniające relację pomiędzy konsumentem a dostarczycielem, publiczność musi oceniać i udzielać się w sztuce poza logiką tego, co kto komu jest winien.
Popkultura nie potrzebuje fanów – ale przydałoby się jej więcej fandomu. W swojej najlepszej postaci fandom stanowi swobodne, partycypujące, dialogiczne zaangażowanie w dzieło sztuki. Polega ne eksplorowaniu, przetwarzaniu, przepisywaniu. Fandom nie postrzega tekstu poprzez zestaw dogmatycznych pojęć, lecz jako zmienną kreację poddającą się różnorakim interpretacjom. (…) Innymi słowy, potrzebujemy mniej petycji, a więcej fan-fikcji.
W fandomie rozpoznamy możliwość oraz różnorodność istniejące ponad frustracją i złością konsumentów, którzy uważają, że ich inwestycja nie przyniosła spodziewanego zwrotu. (…) Nie postrzegajmy kultury jako produktu, który można posiąść, ale jako kreatywną przestrzeń, w której podzielić możemy się czymś wykraczającym poza pojęcia ceny, zysku, wymiany i straty.”