Supercelnicy nadchodzą

W Norwegii tydzień temu upłynął termin „składania papierów” na studia (cudzysłów, bo wszystko odbywa się za pośrednictwem kilku kliknięć w centralnym systemie). Najpopularniejsze kierunki w liczbie kandydatów na jedno miejsce?

Numer jeden to prawdziwa niespodzianka: celnictwo (tak, dobrze przeczytaliście) na Uniwersytecie w Stavanger, 2064 chętnych na 35 miejsc.

Dajcie im trzy lata na zrobienie licencjatów, a polski szmugiel przestanie istnieć.

Na dalszych miejscach:
2. Opieka zdrowotna (vernepleie) w Sandvika, 687 chętnych na 30 miejsc
3. Architektura w Oslo, 1253/60
4. Ekonomia i zarządzanie w Oslo, studia zaoczne, 412/20
5. Opieka zdrowotna w Bergen, 279/15
6. Psychologia w Oslo, 1102/65
7. Ratownictwo medyczne (po norwesku: paramedisin) w Gjøvik, 502/30
8. Kontrola ruchu lotniczego w Tromsø, 191/12
9. Ekonomia i zarządzanie w Oslo, 295/20
10. Socjologia w wariancie honoursprogrammet (coś jak MISH) w Oslo, 289/20

W Norwegii, jak widać, wielką popularnością cieszy się wyższe kształcenie zawodowe, gdyż ludzie po zawodówkach i uzupełniających maturach są motywowani, by robić jeszcze licencjaty. Na razie jednak uczelni oferujących odpowiednie kierunki jest ciągle niewiele i dlatego robi się tak tłoczno.

Jeżeli spojrzymy na listę najpopularniejszych kierunków w liczbie kandydatów, będzie wyglądała zupełnie inaczej… z wyjątkiem potencjalnych supercelników:

1. Ekonomia w Bergen, 2221/500
2. Celnictwo w Stavanger, 2064/35
3. Prawo w Bergen, 1973/390
4. Prawo w Oslo, 1928/234
5. Architektura w Oslo, 1253/60
6. Zarządzanie w Alta, 1195/800
7. Medycyna w Oslo, 1150/120
8. Ekonomia przemysłowa i zarządzanie technologiczne w Trondheim, 1135/180
9. Pielęgniarstwo w Oslo, 1117/477
10. Psychologia w Oslo, 1102/65

Źródło: Biuletyn rządowy

Obejrzane w 2020: Dobre niezłe seriale (2)

Część druga i ostatnia. Zaczynamy od oczywistości, ale zaraz potem dwa tytuły, o których prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście. A szkoda.

Część druga i ostatnia. Zaczynamy od oczywistości, ale zaraz potem dwa tytuły, o których prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście. A szkoda.

Czytaj dalej „Obejrzane w 2020: Dobre niezłe seriale (2)”

Zarobki w Norwegii (2018)

Ponad dwa lata temu, trochę z głupia frant, opublikowałem na Blogrysie listę zarobków w Norwegii dla poszczególnych zawodów. Nie kierowała mną chęć wypozycjonowania blogu w wyszukiwarkach, jednak właśnie pod tym względem notka okazała się niespodziewanym strzałem w dziesiątkę. Hojne norweskie pensje generują po dziś dzień mniej więcej 90% (!) wejść na Blogrysa. Albo więc mnóstwo rodaków pragnie zarabiać w koronach, albo to raczej ja powinienem częściej pisać o ciekawszych, bardziej życiowych sprawach niż Gombrowicz.

Vox populi, vox Dei. Zresztą, inflacja i dyskretne zmiany strukturalne w gospodarce robią powoli swoje. Najwyższa pora na uaktualnienie tabeli fiordowodochodowej.

  • Poniższe dane pochodzą z zestawienia dla roku 2018 przygotowanego przez SSB (norweski GUS, którego strony internetowe powinny być notabene wzorem do naśladowania dla GUS-u rodzimego).
  • Podaję miesięczne pensje brutto przeliczone na złotówki według kursu bankowego z 13 maja 2019 (1 NOK = 0,438 PLN).
  • Są to pensje faktyczne, całoetatowe, uwzględniające dodatki i nadgodziny. Warto jednak zaznaczyć, że wynagrodzenie za nadgodziny stanowi stosunkowo drobną część wynagrodzenia całkowitego, rzadko przekraczającą 5%. Z nadgodzin najwięcej wyciągają niektórzy operatorzy procesów przemysłowych, kontrolerzy ruchu lotniczego, strażacy, mechanicy, monterzy energetyczni, maszyniści, kierowcy ciężarówek i dźwigów oraz pomocnicy remontowi – ale i w ich przypadku wypłata za nadgodziny nie wynosi nigdy więcej niż 10% całości.
  • Brutto bruttem, a co z nettem? Ile wynoszą podatki i składki zdrowotne w Norwegii? Ubezpieczenie zdrowotno-emerytalne to 8,2% dochodu brutto, podstawowy podatek dochodowy stanowi 23% dochodu brutto minus szczodra suma wolna od podatku (5500 PLN miesięcznie). Do tego doliczyć trzeba kilka procent podatku „progowego” uzależnionego od wysokości dochodów. Summa summarum, łączne opodatkowanie średniej krajowej (z ubezpieczeniem włącznie) wynosiło w zeszłym roku 28 %.
  • W drugiej kolumnie podaję mediany. W trzeciej i czwartej kolumnie – dolne i górne kwartyle. Wyjaśnienie dla tych, którzy na lekcjach matematyki zamiast statystyki woleli zgłębiać pod ławkami historię: Kwartyle określają typową rozpiętość, „typową” w tym sensie, że jedna czwarta badanych zarabia mniej niż dolny kwartyl, jedna czwarta zarabia więcej, a dokładnie połowa mieści się pomiędzy oboma wskaźnikami. Mediana zaś podaje wartość środkową (tak jak średnia, tylko precyzyjniej).

Metodologia za nami. Na rozgrzewkę popatrzmy, kto w Norwegii zarabia najwięcej:

  1. Kierownik w przemyśle naftowym (41610 złotych miesięcznie brutto)
  2. Sędzia (40769)
  3. Dyrektor w administracji publicznej (40112)
  4. Pilot (39372)
  5. Kontroler ruchu lotniczego (39280)
  6. Lekarz-specjalista (35872)
  7. Magister inżynier – przemysł naftowy (34462)
  8. Kierownik w sektorze ubezpieczeniowym (33993)
  9. Geolog lub geofizyk (32486)
  10. Kierownik naukowy (32267)

Cała, długa tabela, z zawodami uporządkowanymi alfabetycznie, znajduje się poniżej. Proszę o wybaczenie, jeżeli jakąś nazwę przetłumaczyłem dziwnie lub nieprecyzyjnie. Wszak nie wszystkimi zawodami się w życiu parałem.

Czytaj dalej „Zarobki w Norwegii (2018)”

Ostatni viracocha

Druga część opowieści o najsłynniejszym Norwegu XX wieku, której zwieńczeniem będzie jego legendarna wyprawa przez Pacyfik.

tratwa

Był antropologicznym Indianą Jonesem rodem z Norwegii, który na zlecenie Hansa Günthera, hitlerowskiego eksperta od aryjskości zwanego „Papieżem Rasy”, wykradał czaszki tubylców z polinezyjskiego cmemntarza. Podczas Drugiej Wojny Światowej w dywersji szkolili go Brytyjczycy. Uznali wesołego blondyna za najbardziej pojętnego ucznia Kierownictwa Operacji Specjalnych. Natomiast krótko po wojnie dokonał rzeczy uważanej przez specjalistów i marynarzy za niemożliwą: Choć nie umiał pływać i bał się głębokiej wody (jawiącej mu się niczym „wrota do królestwa śmierci”), za pierwszym podejściem przeprawił się na tratwie z balsy przez pół Pacyfiku zadając kłam ówczesnym dogmatom etnograficznym.

Poprzednim razem pisałem o jego dzieciństwie i miodowym roku spędzonym na Fatu Hivie. Dzisiaj – ciąg dalszy tej niezwykłej historii, po raz pierwszy spisanej przez Polaka ;)

Czytaj dalej „Ostatni viracocha”

Terai Mateata

Liv Coucheron Torp, atrakcyjna siedemnastolatka z dobrego domu, nie umiała oprzeć się czarowi tego pozornie nieśmiałego chłopaka. Nie mogła jeszcze wtedy wiedzieć, że jej przyszły mąż okaże się najsłynniejszym Norwegiem dwudziestego wieku.

tratwa

Co tam norweskie idiomy, co tam ocenianie książek, co tam szkodliwość Twittera! Dzisiaj, przynajmniej przez wstępną chwilę, mowa będzie o nieskończenie ważniejszym zagadnieniu: Jak poderwać dziewczynę?

Klubowi fachowcy zaproponują najsampierw nieśmiertelny tekst astronomiczno-angelologiczny, który złamał niejedno niewieście serce przy barowej ladzie:

– Cześć, maleńka. Bolało, jak spadałaś z nieba?

Istnieje też wariant, który nie dość, że przynosi na myśl skojarzenia z Silmarillionem, to na dodatek z miejsca wymusza na obiekcie podjęcie dialogu:

– Cześć, maleńka, twój tato musiał być niezłym złodziejem.
– Co? Dlaczego?
– No bo skradł z nieba te dwie gwiazdy i umieścił je w twoich oczach.

A co mówią zagraniczni eksperci? Na przykład nieoceniony Johnny Bravo należy do zwolenników podrywu kontekstowego. Radzi, by do kobiet napotkanych w samolotach tudzież na szybowiskach zwracać się bez ogródek per „latawico”, zaś do tych bibliotecznych uderzać w następujący sposób:

– Jak tak lubisz czytać, to może poczytaj w moich myślach!

Johnny Bravo jest jednak postacią fikcyjną. Tymczasem pewien Norweg w wieku maturalnym poderwał swoją (pierwszą) żonę mniej więcej takim tekstem:

– Cześć, laleczko, może popłyniemy razem na bezludną wyspę?

Liv Coucheron Torp, atrakcyjna siedemnastolatka z dobrego domu, nie umiała oprzeć się czarowi tego pozornie nieśmiałego chłopaka. Mało tego – na pytanie odpowiedziała pozytywnie! Wzięli ślub trzy lata później, w Wigilię Bożego Narodzenia 1936 r. Następnego dnia wyruszyli w bardzo długi rejs.

Liv nie mogła jeszcze wtedy wiedzieć, że jej (pierwszy) mąż okaże się najsłynniejszym Norwegiem dwudziestego wieku, zaś obok trójki Ibsen–Munch–Grieg – najsłynniejszym w ogóle.

Czytaj dalej „Terai Mateata”

Dziwne śruby (8)

Wydanie wakacyjne, podwójne. Dzisiejsze śruby będą w wiaderkach i kubłach. Mam nadzieję, że spadną na dobrą glebę. Zaostrzcie się i bez obawy, nie będę prowadził Was za światło. Inwestowanie czasu w Blogrysa nigdy przecież nie było złym sklepem.

dziwne_sruby

Wydanie wakacyjne, podwójne. Dzisiejsze śruby będą w wiaderkach i kubłach. Mam nadzieję, że spadną na dobrą glebę. Zaostrzcie się i bez obawy, nie będę prowadził Was za światło. Inwestowanie czasu w Blogrysa nigdy przecież nie było złym sklepem.

Czytaj dalej „Dziwne śruby (8)”

Tymczasem w Norwegii

W norweskich mediach społecznościowych i tradycyjnych rozpętał się kilka dni temu kałszkwał związany z sytuacją oświatową w Oslo. Kroplą, która przelała czarę obopólnej goryczy, była marcowa wypowiedź Simona Malkenesa dla wieczornego programu głównej norweskiej stacji radiowej.

hersleb_vgs

W norweskich mediach społecznościowych i tradycyjnych rozpętał się kilka dni temu kałszkwał1 związany z sytuacją oświatową w Oslo. Kroplą, która przelała czarę obopólnej goryczy, była marcowa wypowiedź Simona Malkenesa dla wieczornego programu głównej norweskiej stacji radiowej.

simon_malkenes
Simon Malkenes. Czy jeden człowiek może obalić System?

Malkenes, który na co dzień pracuje jako nauczyciel norweskiego w liceum Ulsrud w Oslo, znany jest jako zagorzały krytyk stołecznego kuratorium oraz systemu oświatowego w ogóle. Cztery lata temu wydał nawet książkę o wymownym tytule Za fasadą szkolnictwa w Oslo.

Trzon jego tezy brzmi tak: metoda rozdziału absolwentów gimnazjów między licea i technika sprzyja powstawaniu szkół-gett, a kuratorium z potężną dyrektorką Astrid Søgnen na czele nie widzi problemu, a nawet przechwala się cynicznie, że szkoły w Oslo wypadają bardzo dobrze na tle placówek oświatowych w innych województwach.

Czytaj dalej „Tymczasem w Norwegii”

Dziwne śruby (7)

Tajemnica brody w skrzynce na listy, czyli siódma część przeglądu dziwnych norweskich idiomów, przysłów i powiedzeń.

dziwne_sruby

klin kokos
[klin kokos]
ZNACZY DOSŁOWNIE: klin kokos
POLSKI ODPOWIEDNIK: zdrowo stuknięty
„Klin” jest kolokwialnym przysłówkiem pochodzącym prawdopodobnie od słowa „kliniczny” użytego w znaczeniu „typowy” (jak w zwrocie „kliniczny przypadek głupoty”). Tylko dlaczego akurat kokos kojarzy się Norwegom z niepoważnym zachowaniem? Nie wiem. Zamaskowany rasizm, odpowiednik naszego „Bambo”? Być może. Tak czy owak, „klin” występuje również w innych tutejszych frazeologizmach: „klin edru” („trzeźwy jak świnia”) oraz „klin likt” („jak dwie krople wody”).

Czytaj dalej „Dziwne śruby (7)”

Dziwne śruby (6)

Czy masło na boczku to dobra rzecz? Kiedy bierzemy łyżkę do drugiej ręki? I dlaczego sowy siedzą w mchu?

dziwne_sruby

smør på flesk
[smyr po flesk]
ZNACZY DOSŁOWNIE: masło na boczku
POLSKI ODPOWIEDNIK: masło maślane
Podczas smażenia boczku wytapia się tłuszcz. Smażenie boczku na maśle tudzież smarowanie boczku masłem jest zatem kulinarnym pleonazmem. Zbędny nadmiar słów potępił już w XIV wieku Peder Laale, duński uczony specjalizujący się w przysłowiach. Widzicie, co zrobiłem w poprzednim zdaniu?

å legge seg i selen
[o legge saj i selen]
ZNACZY DOSŁOWNIE: włożyć na siebie uprząż
POLSKI ODPOWIEDNIK: zaprząc się w kierat
Norweska wersja brzmi łagodniej, ale również zwiastuje wytężoną pracę wziętą na swoje barki.

å kjempe med nebb og klør
[o siempe me neb o klyr]
ZNACZY DOSŁOWNIE: walczyć dziobem i pazurami
POLSKI ODPOWIEDNIK: walczyć jak lew
Niby każdy ptak ma pazury, ale tutaj brzmią one na tyle groźnie, że natychmiast wyobrażam sobie gryfa albo inne HoMM-owe cholerstwo.

Czytaj dalej „Dziwne śruby (6)”

Frankowicze w Norwegii

Obsługa kredytu we frankach jest łatwiejsza, gdy silne państwo stoi po Twojej stronie.

henjesandowie.jpg

Tone i Svein Henjesand są norweskim małżeństwem mieszkającym w Sunnmøre. Sąd pierwszej instancji przyznał im właśnie słuszność w sporze z Nordeą, która musi teraz zapłacić poszkodowanym półtora miliona koron. Jest to pokrycie straty finansowej, jaką Henjesandowi ponieśli zaciągając kredyt we frankach szwajcarskich dziesięć lat temu. Kurs waluty poszedł wkrótce potem ostro w górę. Pożyczka urosła z 1,5 miliona koron do 4,1 miliona.

Henjesandowie złożyli najpierw skargę w Finansklagenemnda, czyli u rzecznika konsumentów ws. finansowych. Tam usłyszeli, że decydując się na franki musieli być też gotowi na ryzyko związane z fluktuacjami kursów. Teraz sąd zgodził się poniekąd z taką opinią, ale mimo wszystko przyznał małżeństwu rację wskazując na cztery dalsze czynniki:

1. Jeden z oddziałów Finansklagenemndy orzekł był wcześniej, że kredytów walutowych nie powinno się udzielać osobom fizycznym.

2. Henjesandowie prosili bank o oferty umiarkowanego ryzyka. Zaproponowano im jednak franki, czyli inwestycję o ryzyku podwyższonym.

3. Nawet gdyby Henjesandowie zdawali sobie w pełni sprawę z niebezpieczeństwa, Nordea powinna im się starać franki pisemnie wyperswadować, ponieważ bank wiedział, że jego klienci nie posiadają oszczędności wystarczających na obsłużenie gwałtownego wzrostu zadłużenia.

4. Euro byłyby rozsądniejszym rozwiązaniem walutowym.

Nie wiadomo na razie, czy Nordea odwoła się od wyroku.

Chyba właśnie tak działa państwo istniejące nie tylko teoretycznie. A czy Amber Gold zwróciło już pieniądze?