Opowieści z fantastycznych mielizn

W zeszłym roku zrecenzowałem antologię opowiadań nominowanych do nagrody im. Janusza Zajdla. Od pewnego czasu antologie owe ukazują się w Sieci w darmowym, czytnikowym formacie, co bardzo ułatwia ich lekturę.

Najnowszą również przeczytałem. Zdążyłem z tym nawet przed ceremonią wręczenia nagrody. I niestety powtórzyć muszę to, co napisałem przed rokiem: „Wśród nominowanych utworów możemy oczekiwać szerokiej rozpiętości podgatunkowej, imponujących pomysłów i dojrzałego stylu. Możemy, ale jeśli nie chcemy się srodze rozczarować, lepiej nie oczekujmy.”

Dojrzałego, ale wiernego fantastyce czytelnika, ponownie czeka prawie całkowity zawód. Dorota Dziedzic-Chojnacka drugi raz z rzędu napisała opowiadanie, w którym tylko ona wie, o co chodzi (Nihil fit sine causa). Całe szczęście, że tym razem zajęło jej to mniej stron. Świat przedstawiony w Koziorożcu i Smoku Magdaleny Kucenty jest umiarkowanie ciekawy w swej pulpowości, lecz o pozostałych elementach trudno powiedzieć coś dobrego. Simon Marcina Przybyłka cierpi z powodu erpegowego rodowodu oraz przeciągniętego twistu w końcówce. Tylko dla miłośników Wolsunga.

Najbardziej podobała mi się Pajęczarka. Owszem, alternatywnowiktoriańskie opowiadanie Przemysława Zańki nie jest wybitne, ale wszystko w nim trybi, a jedna scenka jest wręcz mistrzowska, co natychmiast oddziela tę historię od zdyszanego peletonu pozostałych utworów. Właśnie Zańkowi pierwsze zdanie poprzedniego akapitu zawdzięcza słówko „prawie”. Twórczość „chłopa z Mazur” będę z ciekawością obserwował. Niech się rozwija polskiej fantastyce na zdrowie.

Natomiast Zajdla za najlepsze fantastyczne opowiadanie polskie opublikowane w 2015 r. otrzymał Robert Wegner za Milczenie owcy. Dziełko paradoksalnie do antologii nie trafiło, ponieważ zawłaszczył je konkurencyjny (także darmowy) zbiór pt. Legendy polskie wydany przez Allegro. Wegner omawia w prozatorskiej formie zagadnienie budzenia się samoświadomości u AI. Robi to sprawnie, lecz trop ten był wszak przerabiany w fantastyce naukowej setki razy, a Wegnerowska fabuła bynajmniej nie porywa.

Na zakończenie swojej cytowanej wyżej recenzji napisałem, że „jeżeli wszystkie inne rodzime utwory fantastyczne opublikowane w zeszłym roku faktycznie były od nich [opowiadań nominowanych do Zajdla] gorsze, biada nam”. Ale Legendy polskie ratują poniekąd sytuację.

Milczenie owcy oraz Spójrz mi w oczy Elżbiety Cherezińskiej należą akurat do słabszej części zbioru. Błyskotliwy jest Zwyczajny gigant Jakuba Małeckiego, energiczny retelling legendy o Panu Twardowskim, który doczekał się nawet dwóch krótkich, fajnych kontynuacji filmowych w reżyserii Tomasza Bagińskiego. Ubawiłem się przy Śniętych rycerzach Rafała Kosika – opowiastce o informatyku, któremu kazali pilnować rodzinnych owiec na hali. Niezłe wrażenie robi też liryczny Kwiat paproci Radka Raka, autora powieści o podejrzanie rzewnym tytule, której pozytywne recenzje najwyraźniej nie były przesadzone. Łukaszowi Orbitowskiemu w Niewidzialnym powinęła się niestety noga, jednak należy go pochwalić za klimat i stylistyczny eksperyment.

Nie biadajmy zatem przedwcześnie. Z polską fantastyką nie jest najgorzej. Z elektoratem zajdlowskich opowiadań – nie najlepiej.

Autor: Borys

Nauczyciel z Oslo. Bloguję na https://blogrys.wordpress.com

2 myśli na temat “Opowieści z fantastycznych mielizn”

  1. Zajdel w kwestii opowiadań od dawna nie jest już wyznacznikiem sytuacji polskiej fantastyki. Jeżeli dobrze pamiętam, to żeby wejść do finału wystarczy dolne kilkaset głosów.

Możliwość komentowania jest wyłączona.