Śmierć Jakuba W.

W ramach letniego odprężania się przy lekturach lekkich, wesołych i przyjemnych sięgnąłem po Weźmisz czarno kure…, jeden z pięciu (szósty w przygotowaniu) zbiorów opowiadań o Jakubie Wędrowyczu. Swojego czasu słyszałem sporo dobrego o "wędrowyczowskiej" twórczości Andrzeja Pilipiuka, aczkolwiek nigdy żaden z polecających nie twierdził, że jest to literatura wysokich lotów. Gdy zabierałem się do lektury, moja poprzeczka oczekiwań była więc mocno obniżona.

Po zakończeniu lektury targały mną dwa spokrewnione uczucia: rozczarowanie i zdziwienie. Rozczarowała mnie oczywiście jakość pilipiukowskiej prozy, która wyżej wspomnianą poprzeczkę strąciła dziewiętnaście razy na dziewiętnaście podejść, a zdziwiło to, że nie mogłem sobie przypomnieć, by jakiś recenzent opowiadań o Wędrowyczu wytknął im te wady, które ja uznałem za rażąco oczywiste. Zasiadłem więc przy komputerze i przewertowałem archiwalne recenzje Weźmisz czarno kure… oraz pozostałych zbiorów.

Faktycznie. Nie dość, że recenzje te były intensywnie pozytywne lub przynajmniej umiarkowanie entuzjastyczne, to na dodatek widniały przy nich nazwiska i nicki ludzi, którzy — tak mi się dotąd wydawało — są "fantastycznie oczytani" i powinni umieć oddzielić ziarno od plew. A tu niespodzianka: Jakub Wędrowycz z całym dobrodziejstwem inwentarza wprost idealnie wstrzelił się w ich gust. Szczery (choć ani szeroki, ani słowiański) uśmiech na mojej twarzy wywołały w szczególności przetykane zachwyconymi wykrzyknikami wypowiedzi pewnego osobnika, który swojego czasu w jakiejś tam internetowej wymianie poglądów kreował się na miłośnika ambitnej prozy, ba, na konesera literatury fantastycznej z wyższej półki. Wyszło szydło z worka.

Doszliśmy do momentu, w którym ci wszyscy fani Wędrowycza powinni zarzucić niżej podpisanemu, że nie kuma bazy, że nie czai klimatu, że nie rozumie, iż celem opowiadań Pilipiuka jest tylko i wyłącznie dostarczenie nieskomplikowanej rozrywki, że de gustibus i tak dalej. Ale przecież ogólna koncepcja przypadła mi do gustu. Postpegieerowski staruszek-twardziel, alkoholik, bimbrownik i egzorcysta, który co rusz napotyka na swojej drodze mityczne stwory i popkulturowe ikony? Czemu nie. Niestety, autor całkowicie spartaczył swój projekt, tak w sensie warsztatowym jak i fabularnym. Szkolny styl, którego jedyną cechą charakterystyczną są kiepskie dialogi, jestem jeszcze w stanie przeboleć, ale szczątkowych fabuł i zerowego napięcia narracyjnego — już nie. Opowiadania o Wędrowyczu to bezwstydnie tłuczona masówka, a "przebłyski" zdarzają się Pilipiukowi tak rzadko, że nie starczyło ich nawet na jedno wybijające się na plus opowiadanie (wśród dziewiętnastu!).

Opinie czytelników wyłowione w internecie każą przypuszczać, że Weźmisz czarno kure… jest, jeśli nie najlepszym, to przynajmniej reprezentacyjnym zbiorem opowiadań o Jakubie Wędrowyczu. Tym sposobem mogę bez skrupułów popełnić powyższą notkę już teraz, a potem machnąć ręką na pozostałe tomiki. Wbrew pozorom czasu poświęconego na lekturę Weźmisz czarno kure… nie żałuję, bo pozwolił mi "zdemaskować" za jednym zamachem kilku recenzentów fantastyki, których teksty od czasu do czasu czytywałem. Nie ma przebacz: Jeśli ktoś bezkrytycznie łyka wędrowyczowski szajs, to na jego literackich opiniach należy bezzwłocznie postawić czarny krzyżyk z kropką.

Post przeniesiony z Blogspota (6.07.2009)

Autor: Borys

Nauczyciel z Oslo. Bloguję na https://blogrys.wordpress.com

7 myśli na temat “Śmierć Jakuba W.”

  1. Staszek ::: 2009-07-06 21:56:00Dzięki za recenzję!To w Tobie (między innymi) lubię, że nie obawiasz się płynąć pod fandomowy prąd. ;-)

  2. Seji ::: 2009-07-06 22:13:00"Jeśli ktoś bezkrytycznie łyka wędrowyczowski szajs, to na jego literackich opiniach należy bezzwłocznie postawić czarny krzyżyk z kropką."Nie uwazam, ze az taka kategorycznosc sadow jest konieczna. Lubie Wedrowycza (ogolnie lubie tworczosc Pilipiuka), ale zdaje sobie sprawe ze te teksty (jak i wiekszosc pozostalych tekstow Andrzeja) to produkcyjniak. Wtorny? Owszem. Bawi mnie? A jakze. Wartosci sie w nim nie dosuzkuje, z Diuna porownywac nie mam zamiaru.Ot, takie fantastyczne pulp czytadlo. Jak powiastki Guya N. Smitha. Kraby, Trzesawiska itp bawia setnie. Co tym bardziej pozwala docenic lepszych tworcow. :)

  3. Borys ::: 2009-07-07 21:46:00@Staszek: To nawet nie była recenzja. :) A piętnowanie bezguścia jest zawsze przyjemne.@Seji:1. Mój "kategoryczny sąd" należy oczywiście rozumieć w kontekście recenzenckim. Jeżeli recenzent(ka) bezkrytycznie oklaskuje Wędrowycza, to znaczy, że operuje na jakimś podejrzanym poziomie intelektualno-czytelniczym i jego / jej opinie nt. książek tracą dla mnie gwałtownie na wartości.2. Każdemu jego porno. Nie dyskwalifikuję recenzenta tylko dlatego, że podoba mu się coś, co mnie nie odpowiada. Jednakże wymagam pewnej dawki rzetelności, napisania wprost: "…ale styl pozostawia wiele do życzenia, a fabułki poszczególnych opowiadań są przeraźliwie chude". Jeżeli recenzent tego nie napisał, to albo jest nierzetelny, albo styl i fabuły mu odpowiadają, a wtedy — patrz punkt 1.3. Skoro przyznajesz, że opowiadania o Wędrowyczu to "wtórny produkcyjniak", a mimo to Cię bawią, to po prostu odpowiada Ci pilipiukowski typ humoru, tak? Czy też chodzi o jakieś inne zalety tej prozy?4. Jeżeli masz czas (i cierpliwość) czytać pulp m.in. po to, by móc później "docenić lepszych twórców", to zazdroszczę. Piszę bez ironii.

  4. Seji ::: 2009-07-08 00:36:00@BorysBezkrytyczne podejscie – tego bym sie bal ze strony osoby, ktora nie bylaby w stanie odroznic wlasnie literatury pulpowej od tej neico wyzszych lotow. Jelsi ktos ocenia pulp w porownaniu do innego pulp, to IMO jest w porzadku.W Wedrowyczu bawi mnie konwencja. Zaczynalem od "Wezmisz czarno kure" w jednymz Fenixow i tak zostalo. ;) A scena z pralka w "Glowicy" zawsze mnie bedzie bawic.Ja wiem, czy docenic… Bawi mnie pulp, bawi mnie powazne hard sf. Tak zwyczajnie.

  5. Misiołak ::: 2009-07-08 12:14:00Pulpa pulpa, ale Wędrowycz tylko czasami wystawia głowę z bagna.A Kraby to masakra…

  6. Borys ::: 2009-07-08 19:34:00@Seji: Właśnie do tego się przypieprzam — że we wspomnianych recenzjach autorzy nie stawiają sprawy jasno, nie piszą: "hej, ale wiecie, to jest w gruncie rzeczy taśmówka i pulp", tylko sugerują, albo między wierszami, albo zupełnie jednoznacznie, że oto mamy do czynienia z Polską Fantasy Humorystyczną (koniecznie wielkimi literami).

Możliwość komentowania jest wyłączona.