Żurek w Norwegii

Przyrządzenie żurku w Norwegii to niemała sztuka. Po pierwsze, nie kupimy tutaj zakwasu. Tradycyjnych piekarni nie ma w Oslo w ogóle, natomiast w zwyczajnych supermarketach brak zakwasu w butelce jest z reguły najmniejszym z niedostatków. Żurkowej „esencji” nie dostaniemy także w tureckich sklepach, chociaż sprzedają w nich przeróżne egzotyki z batonikami „Prince Polo” włącznie.

Po drugie, na tradycje kiełbasiane Norwegii należy spuścić zasłonę milczenia. Biała kiełbasa jest tutaj towarem nieznanym. Nie można zresztą wiele oczekiwać w tym względzie po kraju, którego język jednym słowem określa „kiełbasę”, „parówka” i „serdla” („pølse”, wym. [pulse]).

Należy więc wziąć sprawy we własne ręce. Zakwas trzeba przyrządzić samemu, a białą kiełbasę – wymyślić od nowa.

Czytaj dalej „Żurek w Norwegii”

Przepis na ceviche

Już dwukrotnie miałem przyjemność współuczestniczyć w przygotowaniu i konsumpcji wybornej potrawy latynoamerykańskiej zwanej ceviche (cebiche, seviche, sewicze). Wychowanemu na kluskach, barszczu i wieprzowinie Polakowi pierwsze zetknięcie z jej smakiem jawi się iście kolumbowo.

Cóż to takiego, ceviche? Nasza Wikipedia w swoim króciutkim opisie jest niekonsekwentna: najpierw wspomina o „sałatce z owocami morza”, a zaraz potem straszy „surową, posiekaną rybą”. Tymczasem wersję, którą znam ja (choć rzeczywiście istnieje wiele odmian), należałoby określić mianem zupy-chłodnika na kwaśno z krewetkami; krewetkami, podkreślmy, przegotowanymi, których spożycie nie grozi połknięciem ichtiogronkowca. Oto przepis na dwie porcje.

Czytaj dalej „Przepis na ceviche”